środa, 15 stycznia 2014

Ból porodowy kontra ból zęba

Facet nie może odpowiedzieć na pytanie co jest gorsze czy ból porodowy, czy ból zęba, ale wiem, że kiedy mojego męża boli ząb to chodzi "po ścianach" i przeważnie kończy się to tym, że lądujemy w całodobowej przychodni dentystycznej. 
Ale ja jako kobieta, matka, która rodziła siłami natury mogę odpowiedzieć na pytanie co jest gorsze, czy ból towarzyszący przy porodzie, a może ból zęba.  No i odpowiedź jest prosta rodzić mogłabym jeszcze wiele razy, ale nie chciałabym doświadczyć po raz kolejny bólu zęba i zapalenia.  Dentyście mówię stanowcze NIE! Chociaż jutro właśnie czeka mnie wizyta... 
Po narodzinach mojej córki postanowiłam odwiedzić dentystę (4 miesiące po porodzie), a skłoniło mnie ostatecznie do wizyty to, że nie mogłam się uporać z bólem zęba. No i wkońcu zasiadłam na tym fotelu, który wzbudza we mnie strach i niepokój i przede wszystkim spędza mi sen z powiek. I co? No Pani dentystka, która naprawdę jest w miarę możliwości delikatna zrobiła to co miała zrobić, ale również dodała po raz kolejny, że wyrwanie żeba, który wyrósł mi na podniebieniu, bo nie zmieścił się między dwoma zębami jest nieuniknione, na co ja z przerażeniem w oczach - "WIEM i wie Pani co szkoda, że tego nie zrobiłyśmy kiedy rodziłam:)". Całe szczęście przełożyłam wyrwanie nieszczęsnego zęba na później. Po kilku dniach zaczęło znowu boleć, więc powiedziałam sobie "Muszę wyrwać zęba, żeby wiedzieć czy to on, a może coś innego". Kiedy podjęłam tę ważną decyzję przeprowadziłam z mężem rozmowy czy to boli, jak długo po wyrwaniu będzie boleć i inne (bo on już miał 2 wyrwania za sobą). No i po tych burzliwych rozmowach znowu zasiadłam na ten fotel - mrożący krew w żyłach. Mąż z Amelką byli przy mnie, a ja wiedziałam, że muszę być twarda i świecić przykładem :) No ale niestety nie było tak łatwo, z każdą kolejną minutą, z każdą kroplą potu spływającą po czole dentystki coraz bardziej się bałam, że to nigdy się nie skończy. Po długich 45 minutach ząb został usunięty, a ja zmęczona po zabiegu mogłam zejść z fotelu. Ale to nie było koniec przygody, ponieważ normalne było, że będzie boleć po wyrwaniu jeden, dwa dni, ale u mnie było to tak, że z dnia na dzień bolało coraz mocniej, więc znowu kierunek dentysta, gdzie rana została oczyszczona, ale to niestety nic nie dało. Okazało się, że jest stan zapalny. Przebicie dziąsła, żeby ropa mogła się ewakuować - to ból nie do opisania! No i miałam spokój 6 miesięcy i znowu to samo - stan zapalny i znowu ból!Więc powiem Wam , drogie przyszłe mamy, które obawiacie się porodu, że ból zęba i wszystkie rzeczy z nim związane, to najgorszy ból jakiego mogłam doświadczyć i najważniejsze w tym wszystkim po bólu na sali porodowej przychodzi przecudowne pocieszenie, które sprawia, że zapominamy o tym co złe, a mianowicie mała istotka trafia w Nasze ramiona. 
A po wizycie na fotelu dentystyczny?  Hmmm, chyba tylko tyle, że odznaka dzielnego pacjenta wzięta dla córki, która wiernie jest przez całą wizytę przy mamusi :)

czwartek, 2 stycznia 2014

Reportaż Sylwestrowo-Świąteczny

Na samym początku chciałabym Wam złożyć życzenia: 
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Przede wszystkim tego, aby ten 2014, był lepszy od tego z 13 :) Spełnienia marzeń, które dodadzą Wam skrzydeł! Pociechy ze swoich malutkich szkrabów! Zdrówka, które pozwoli Wam dążyć do wyznaczonych celów, a do tego wszystkiego siły i cierpliwości! Życzę Wam też uśmiechu, żebyście mogli powiedzieć na koniec roku ze szczerym uśmiechem, że to był naprawdę udany Rok! - Tego wszystkiego Wam , sobie i Swojej całej rodzince życzę.

Czas Świąt minął u Nas bardzo szybko i pracowicie. Przygotowania trwały pełną parą, a także dużo rzeczy zostało na ostatnią chwilę, ale wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Prezenty dotarły na czas, a obdarowane osoby były zadowolone z podarków. Amelka (nasz mały Mikołajek) w pierwsze swoje pierwsze Święta była w miarę spokojna mimo tego, że Mikołaj podarował jej też ósmego ząbka. 
Była cały czas uśmiechnięta mimo swojego zmęczenia, a także bólu, który towarzyszył w chwili wybijania się ząbka. Mikołaj to docenił i obdarował ją ogromną ilością zabawek, a także ubranek. Dodatkowo nasza mała modeleczka wygrała w konkursie u Mamy Kubusia i to naprawdę jest powód do dumy :)
Sylwester też był bardzo udany, a Amelka, jak poszła spać o 21 tak grzecznie spała do 1:00 i nawet fajerwerki jej nie obudziły, a tak bardzo się stresowaliśmy, że ten huk wybudzi naszą księżniczkę ze snu. 
Spędziliśmy go w rodzinnym gronie z moją siostrą, jej mężem, Hanią - ich córeczką i moim bratem :) Było przesympatycznie:)

Cudowna czapeczka mikołajki widoczna na zdjęciu jest cudowna i zrobiła wrażenie na wielu osobach. Jesteśmy bardzo z niej zadowoleni. Wpałam na przemiłą Panią, która tworzy takie dzieła zupełnie ;przypadkiem, ale już dziś wiem, że to nie było jednorazowe spotkanie:) Dziękujemy!
A ciekawskich zapraszamy na profil na facebook-u z uroczymi rzeczami wykonanymi na szydełko do Tess

sobota, 21 grudnia 2013

Prezenty z Cocochoo

Jak co roku stanęłam przed dylematem, co by tutaj sprezentować mamie od Mikołaja. Nigdy nie mam pomysłu, bo zazwyczaj na każdy mój plan po chwili dochodzę do wniosku, że albo to już ma, albo poprostu się nie nadaje na prezent dla kogoś tak wyjątkowego jak MAMA. Pewnego dnia wchodzę na facebooka, z którego korzystam tylko do przeglądanie tego co dzieje się u polubionych firm/osób/blogów. I co? W moim monitorze ukazało się zdjęcie bransoletek i zaświeciła się "pomysłowa lampeczka", która oświeciła mój umysł i już wiedziałam co będzie prezentem dla mamy. Chociaż powiem szczerze, że czaiłam, się też za czymś dla siebie, ale stwierdziłam, że jednak MAMA jest ważniejsza i to ona musi mieć bransoletkę stworzoną tylko dla NIEJ, takiej, której nikt inny nie będzie miał. Taką właśnie bransoletkę, a w zasadzie komplet bransoletek stworzyła dla mnie firma rodzinna o wyśmienitej nazwie COCOCHOO! DZiś już się nie mogę doczekać aż wręcze jej ten prezent stworzony przede wszystkim z myślą o niej. Mam nadzieję, że spodoba jej się tak samo jak mi i Amelce. 
Całość jest przepięknie zapakowana,

 A po rozpakowaniu czujemy zachwyt


I powiem szczerze, że naprawdę jestem pod wrażeniem nie tylko bransoletek, które w rzeczywistości są piękniejsze niż na zdjęciu, ale również miłej obsługi. Każda z Nas stworzy z pomocą przemiłych osób coś przepięknego i niepowtarzalnego. Zachęcam przynajmniej do zapoznania się z ofertą bo naprawdę warto. 
Zapraszam wszystkie panie, które uwielbiają biżuterię i wszystkich tych, którzy lubią dawać prezenty, które są przemyślane i stworzone z myślą o danej osobie. W świat pomysłów zabierze was ten link

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Święta? A kiedy to dokładnie wypada?

Czy czujecie już ten powiew świątecznym klimatem. Ten niepokój, czy oby wszystko zdążycie przygotować? Sprawdzacie listę prezentów i zaznaczacie KUPIONE, DO KUPIENIA? Te pytania gdzie spędzicie święta? Kolejki w sklepach i przepychanki tak jakby na półce stał ostatni słoik majonezu? Zapach pierników, upieczonych i postawionych gdzieś, żeby doczekały do Świąt? Myśli krążące wokół ubierania choinki?
Achhh Święta, niby wyczekiwane przez cały rok, przyjemny czas dla całej rodziny, ale nie wszędzie jest tak kolorowo. Czasami zapominamy o tych, którzy nie mają gdzie ich spędzić, a przecież w Święta nikt nie powinien być sam. Czy przy Waszym stole znajdzie się miejsce dla niespodziewanego gościa? A czy jeżeli takowy zapuka do drzwi, to czy wpuścicie go do środka? Na naszym stole zawsze stawiamy jedno nakrycie więcej, ale odgrywa ono rolę raczej symboliczną, jeszcze nie zdarzyło nam się że ktoś zasiadł właśnie przy tym talerzu. Chciałabym chociaż raz móc pomóc takie osobie, która naprawdę nie ma gdzie spędzić tych świąt, a chciałabym aby chociaż jeden dzień w roku wyglądał inaczej niż inne.

Nie wiem jak Wy, ale u Nas w tym roku tych Świąt, aż tak bardzo się nie czuje. Po pierwsze brak śniegu, po drugie cała rodzina porozjeżdżana, albo inny powód do tego aby nie świętować, a po trzecie jeszcze Mikołaj nie schował żadnych prezentów do naszej szafy i co mnie bardzo przeraża bo został już tylko tydzień. Chciałabym aby te święta były wyjątkowe, magiczne i żeby Nasza córka z roku na rok przeżywała je w rodzinnym gronie. Mam nadzieje, że chociaż takie małe marzenie spełni ten Mikołaj z góry. 
A jak narazie to cały czas Święta wydają mi się bardzo daleko, a zarazem tak blisko :)

sobota, 14 grudnia 2013

To już 10 miesięcy...

W dniu  12.12.2013 Nasze maleństwo skończyło 10 miesięcy. 
No dobra nie takie maleństwo - duża dziewczynka bo waży ponad 9 kilogramów i czuć ją na rękach, 
chociaż mała to ona też się nie urodziła (4,020). Co najlepiej wychodzi naszej Amelci? 
* Po pierwsze rozrabianie, no ale i tak ją kochamy. 
Bo ten cudowny uśmiech, że coś się zrobiło jest bezcenny :)
* Druga rzecz, to piękne przemieszczanie się przy meblach, a do tego stukanie w nie pierwszą lepszą zabawką (najlepiej tą ciężką) co by było słychać, że TU JEST!
* Trzecią sprawą jest powtarzanie słów mama i bardzo słodko to wychodzi :)
*Umiem się również ruszać w takt muzyki.
* Budujemy piramidkę z kółeczek, pięknie nakładając je na pałąk. 
* Bijemy brawo!
* Otwieramy szafki i robimy w nich generalne porządki, czyli wszystko wywalamy na podłogę.
* Ostatnio zaczyna tulić się  do misia kiedy ktoś powie tulimy.
* W wyścigach na czworaka Amelka zajmuje pierwsze miejsce :D

środa, 11 grudnia 2013

Relacja córka -tatuś, tatuś - córka

Nie oszukujmy się, że dziecko najbardziej przywiązane jest do mamusi, bo w końcu nikt tak jak ona nie zna swojego dziecka i jego potrzeb, ale w życiu dziecka potrzebny jest też tatuś.  W filmach to jest tak kolorowo, tatuś przychodzi do domu, nie ma już innych obowiązków (nie musi remontować, palić w piecu, naprawić samochód)  i może na spokojnie zająć się dzieckiem. W rzeczywistości bywa to troszkę inaczej...
Jest pełno obowiązków, które trzeba niestety wykonać, ale nie mówię tutaj, że tatuś nie ma czasu na dziecko, owszem ma ale bardzo mało. I grunt to dobre wykorzystanie tego wspólnego czasu. W naszym przypadku to jest tak. Tatuś wychodzi do pracy o 5, wraca po godzinie 14, posiedzi chwile z Nami, pobawi się zabaweczkami i klocuszkami, zdrzemnie się jak córka mu na to pozwoli, później idzie do swoich obowiązków domowych, a wieczorem jeśli, jeszcze córka nie śpi to kąpiemy ją razem, troszkę powariujemy i idziemy spać. No i tak mija dzień zapracowanego ojca. Weekendy wyglądają troszkę inaczej, ale też niestety wtedy trzeba je wykorzystać na jakieś sprawy do załatwienia.
Podsumowując u Nas wygląda ta relacja tak:
Tatuś przychodzi z pracy:
Mama: "Amelka, tatuś przyszedł"
Amelka biegnie szybko do schodów, gdzie jest barierka i wypatruje tatusia
Tata: Wchodzi zmęczonym krokiem po schodach i mówi: "Cześć córeczko"
Amelka na to z uśmiechem na twarzy bije BRAWO i gaworzy
Tatuś na codzień:
Mama: "Amelka co tatuś robi?"
Amelka: robi papa 
Tata: "No tak już nawet córeczka wie, że tatuś ma mało czasu dla niej i robi tylko papa, bo cały czas musi coś robić"

I tak to u Nas wygląda. Ale i tak bardzo się kochają!

piątek, 6 grudnia 2013

Mikołajki...


Dziś pierwsze Mikołajki Naszej córki, zawsze sobie wyobrażałam, że jak już będę mieć dziecko, będą one dla mnie bardziej wyjątkowe - i tak jest! Z niecierpliwością czeka się, aż dziecko wstanie, aby szybko pobiec do butów, chociaż jeszcze nie jest świadome tego, co się dzieje. Buty Amelki wczoraj wieczorem zostały postawione przy kominku, wyczyszczone (chociaż nie było co czyścić, bo Amelka jak narazie tylko nakłada buty dla dekoracji), a w nocy kiedy wszyscy domownicy spali Mikołaj wszedł przez komi i napełnił je do pełna ( dużo nie musiał wkładać, bo takie maleńkie buciki dużo w sobie nie pomieszczą, dlatego też postanowiłam postawić dwie pary :)), nie miał też daleko, bo buty stały zaraz przy kominku.

Ranek wyglądał zupełnie inaczej niż wszystkie Amelka  tak jakby przeczuwała co się święci. Spała wyjątkowo długo, a ja pierwszy raz nie mogłam doczekać się, aż moja córka wstanie. Czekałam z kamerą, aby uwiecznić ten moment i pokazać jej go w przyszłości, a także tacie, który musiał pojechać do pracy i ominęło go pierwsze rozpakowywanie bucików :)
I wkońcu słyszę, że woła mnie moja mała mikołajka, więc pobiegłam z kamerą przywitałam, przebrałam no i kiedy już była gotowa wystartowała w kierunku dużego pokoju, gdzie stały buciki przy kominku.
Zabrała się za rozpakowywanie i smakowanie  tego co jest w ich zawartości jak też i samych butów.
Muszę przyznać, że jak do tej pory to były najlepsze Mikołajki w moim życiu i Mikołaj sprawił mi prezent dając Nam taką kruszynkę, która każdego dnia daje Nam wiele powodów do radości.

A jak u Was?
Mikołaj zawitał w Wasze skromne progi?
Bo powiem szczerze, że ja już myślałam, że nie dotrze bo takie wiatry. Ale śniegu nasypało, więc sanie miały po czym pędzić:)